czwartek, 17 lipca 2014

Dziękuję.!

Cześć wszystkim.! Chcę wam podziękować za ponad 4000 wyświetleń <3.  Kocham was za to, że jesteście i czytacie to co piszę. 

Ps Jestem w trakcie pisania następnego rozdziału.  ♥

wtorek, 15 lipca 2014

Nooo heej.!

Cześć wszystkim czytelnikom.! <3 Przepraszam za tą przerwę, ale miałam jakąś dziwną pustkę w głowię i do tego dochodził koniec roku szkolnego, więc mam nadzieję, że zrozumiecie. =)   Dziękuję za to, że mimo mojej nieobecności nadal odwiedzaliście bloga. c:   Kocham was i mam jeszcze prośbę..  Jeśli czytacie bloga, to polecajcie go innym i jeśli wam coś nie pasuje to piszcie o tym w komentarzach. Przeczytam wszystkie, spróbuję dokładnie zrozumieć i ewentualnie coś poprawić  ♥

czwartek, 27 lutego 2014

six~Wspomnienia i ból

Uwaga, w tym rozdziale jest wyjątkowo dużo zdjęć.

Piosenka do rozdziału:
http://www.youtube.com/watch?v=btvDCzQA2-0
lub
http://www.youtube.com/watch?v=N2Gz9r_Wp68

Justin's POV:

Tak, zgadza się nie poszedłem do tej zasranej budy, tylko pojechałem się zwyczajnie upić, ale gdy chciałem już wejść do klubu, pomyślałem o pewnym miejscu, do którego przychodziłem w młodości kiedy miałem problemy. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Oczywiście po drodze kupiłem puszkę piwa, bo bez niej byłoby dziwnie. W końcu dojechałem..to miejsce, to mój wyjątkowy, magiczny las. Tak zgadza się MÓJ, bo po pierwsze kupiłem cały ten ogromny teren, a po drugie nikt nie pamięta o jego istnieniu. Las nie zmienił się ani trochę, za to ja..
Pamiętam, że zawsze gdy przechodziłem całą drogę, która mnie czeka, marudziłem, że bolą mnie nogi, ale teraz to wydaje się takie..głupie. Czas zacząć 'wędrówkę'. 
Odnalazłem dobrą drogę, która prowadziła mnie pomiędzy pięknymi drzewami.
Po przejściu ok. stu metrów dróżka zwęziła się i moim oczom ukazała się kiedyś lśniąca, polakierowana i idealnie wykończona, teraz spróchniała oraz brzydka poręcz, po której zawsze z bratem wspinaliśmy się na drzewa lub chodziliśmy po niej 'tiptopkami'.
Na końcu ścieżki była polana, na której rośnie ogromne, potężne drzewo, pod którym ja, Jaxon, tata i nawet mama, czyli w sumie cała rodzina, spaliśmy wszyscy w jednym małym namiocie.
Od polany kierowałem się w stronę szumiącej wody. Chwile potem znalazłem się przy wielkim wodospadzie.
 Później szedłem wzdłuż rzeki.
By na sam koniec usiąść i spokojnie popatrzeć w moje odbicie.
Nie mogłem tak bezczynnie siedzieć więc po prostu zdjąłem koszulkę, spodnie i bez chwili namysłu wskoczyłem do wody. Tego mi było trzeba. Rozluźnienia i ochłonięcia. Myślicie, że już mi przeszło? Nie, to że czuję się lepiej to nie znaczy, że  nie jestem już zdenerwowany.
Wyszedłem i skierowałem się w stronę drewnianego domku 
Tak wiem, że jest mały, ale dobrze się trzyma, bo co roku 'odnawiam go'.
Wszedłem do naszego (Jaxona, Justina i Jazzy) dawnego pokoju, w którym kiedyś spędzaliśmy mnóstwo czasu bawiąc się. Miałem zamiar przebrać się, ale gdy zobaczyłem odcisk małej rączki na ścianie, wspomnienia wróciły..

RETROSPEKCJA

 Mama wchodzi do pokoju i staje jak wryta w ziemię. Całe pomieszczenie pokryte było białymi piórami, a na ściana mieniła się lśniącą farbą, którą zostały odciśnięte dłonie maluchów. 
Brzdące zauważając rodzicielkę, przerywają swoją zabawę i rzucają na podłogę rozerwane, poplamione poduszki, tak jakby chcieli oczyścić miejsce "zbrodni" i ukryć dowody.
Pattie z początku była zła, ale ujrzawszy minę smutnych i już przepraszających dzieci, rozejrzała się jeszcze raz i roześmiała się. Rozkojarzone dzieci nie wiedząc co robić również zaczęły się śmiać.
W tej chwili w progu stanął ojciec. 
-Co to ma niby być!!?Sprzątać to natychmiast!!krzyczał wymachując rękami, ale kiedy przed nim stanęła mała Jazzy ze łzami w oczach, od razu zmienił swój gniew na smutek. Był zły na siebie.
-Dobra, dzieciaki przecież żartowałem.-Uśmiechnął się szeroko i rzucił poduszką w Pattie. Rozpoczęła się wielka bitwa. Były dwie drużyny a w nich: 

drużyna 1. Jeremy oraz Jazzy


drużyna 2. Pattie i Jaxon


Młody Justin był oczywiście sam i to właśnie on o tym zadecydował. Uważał, że jest w stanie wygrać bitwę i pokona swoją rodzinę. Często mu się to udawało, bo rodzice dawali mu 'fory', a z młodszym rodzeństwem było łatwo.



koniec retrospekcji

Siedziałem ze spuszczoną głową na łóżku mojej niegdyś małej siostrzyczki. Nie chciałem pokazywać słabości, nawet sobie, ale wspomnienia, a w szczególności związane z Jazzy uniemożliwiają mi bycie 'twardym'. W kieszeni spodni znalazłem coś czego było mi trzeba. Ten woreczek z białym proszkiem mógł mi w tej chwili bardzo pomóc. Zanim wciągnąłem moje 'lekarstwo', ktoś mi przeszkodził.
-Nie rób tego. Nienawidzę patrzeć jak się niszczysz.
-Odpieprz się Jaxon.-Syknąłem.
-Jestem tu po to, by ci pomóc i dobrze o tym wiesz, więc odłóż to i mów co się z tobą dzieje, albo siłą wyrwę ci to z ręki!
-Grozisz mi?
-Nie. Ja tylko ostrzegam cię i daję dobre rady braciszku.-Mrugnął do mnie, co było dziwne i uśmiechnął się łobuzersko. 
-Dobra, tym razem wygrałeś.-Niechętnie przyznałem.
-Teraz porozmawiamy normalnie?
-Skoro ci tak na tym zależy.
-Więc po pierwsze. Co ci kurwa jest?! huh? Jakaś dziewczyna, której nigdy tu nie widziałem podeszła do nas, do NAS i normalnie zagadała pytając gdzie jesteś i twierdząc, że jest siostrą Leona. A no i jeszcze powaliła Matta.-Gdy usłyszałem wypowiedziane przez niego słowa, wyplułem colę, którą właśnie piłem.
-CO?
-Dokładnie to co słyszałeś. Justin kto to jest?
-Nie twoja pieprzona sprawa.
-Wydaje się całkiem miła i........pewnie jest niezła, no z resztą wiesz w czym.
-Co ty kurwa powiedziałeś?!?-Automatycznie wstałem i przydusiłem go ręką pchając w stronę ściany.-Nie waż się tak o niej mówić. To nie jest żadna szmata z klubu tylko....nie ważne. I tak już się z nią nie zobaczę..
-Ale niby czemu? Po tym co przed chwilą zrobiłeś widzę jak ci na niej zależy.
-Leon mnie zabije jak się do niej zbliżę, rozumiesz?! Rozumiesz to kurwa?
-Ja pierdole.-Mruknął do siebie.-I co planujesz?
-Pomieszkam tu trochę, a jak już o mnie zapomni to wrócę, a w szkole będę ją omijał szerokim łukiem.
-Myślisz, że to zadziała?
-Mam taką nadzieję, bo w innym wypadku....
-Tak. W innym wypadku zakochasz się w niej.
-Chciałeś powiedzieć zakocha się we mnie. Ja nie zakochuję się w przypadkowych dziewczynach. Ja w nikim się nie zakochuję. Ja nie potrafię kochać.
-Ooo. Widzę, że jest już trochę za późno żeby o niej zapomnieć. Potrafisz kochać, ty już ją kochasz, ale nie chcesz tego lub po prostu nie chcesz by ktoś o tym wiedział.

Mila's POV:


Nie wiem co się dzieje. Gdzie on się podział? Nie chcę się teraz tym zamartwiać, a z resztą za godzinę wychodzę z Mią na imprezę więc chyba powinnam się przebrać. Tylko w co?

Na szczęście zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Mia w końcu jesteś. Potrzebuję pomocy!
-Zaraz będziesz lśnić. Chodźmy!
-Już? Tak od razu?
-Tak. Nie ma czasu do stracenia!-Pociągnęła mnie za rękę prowadząc po schodach do mojego pokoju.
Nie mogłyśmy wybrać najładniejszych rzeczy. Ale zdecydowałyśmy się.
Mia wybrała czarną luźną sukienkę, a ja dosyć krótką jak na mnie, obcisłą, niebieską z żółtym żakietem:


  
Byłyśmy już gotowe. 
W klubie było ciemno, tak jak i na zewnątrz. Różne kolorowe światła migały dookoła sceny, na której zobaczyłam to czego nie chciałam. Rury, ale jeszcze nie było przy nich nikogo.
Nagle od tyłu złapało nas obie dwóch bardzo umięśnionych, czarnych facetów. Prowadzili nas na zaplecze. Domyśliłam się w co Mia nas wpakowała. Ile ja razy jeszcze będę w podobnych sytuacjach? Zabrali mnie do innego pomieszczenia, a Mia zniknęła z mojego pola widzenia. Położyli mnie na stole, który wyglądał jak stół operacyjny. Zaczęłam się wiercić więc jeden z nich usiadł na mnie. Nie dość, że był strasznie ciężki to jeszcze zrobił to specjalnie. To takie obleśne. Drugiego zasłaniał mi olbrzym siedzący na mnie. Nie wiedziałam gdzie się podział, dopóki nie poczułam rąk na moich nogach. Zaczęłam krzyczeć i wierzgać, a jego ręce wędrowały ku górze, aż nie napotkały mojej bielizny. Bez wahania zsunął moje majtki. Z moich oczy płynęły łzy. Kiedy przestał, podszedł do mnie i zaczął zdzierać rękawy z sukienki. Potem zrobił mi większy 'dekolt' jeśli mogę to tak nazwać, bo miałam na sobie teraz tylko kawałek niebieskiego materiału służący jako miniówka i mój stanik. Człowiek, który siedział na mnie, zszedł i ciągnąc mnie za włosy poprowadził do rogu ściany, przywiązał rękę do grzejnika a później zadowolony opuścił pomieszczenie.
Po kilku minutach podszedł do mnie facet, którego wcześniej nie widziałam, odwiązał mnie i bez słowa wprowadził na scenę. Po 'tańcu' do, którego mnie zmuszono, Jakiś biznesmen dał mi pieniądze i ciągnął do pokoju. Rzucił mnie na łóżko zaczął mnie obmacywać. Wiedziałam co za chwile się stanie.

I jak? Myślicie, że ktoś uratuje Milę? A może zostanie tam przetrzymana? Jeśli ją gdzieś wywiozą, co zrobi Jus? Jakie jest wasze zdanie?


A i jeśli możecie to powiedzcie czy podobają wam się stroje(chodzi ty o wszystkie, nie tylko z tego rozdziału)?


CZYTASZ=KOMENTUJESZ


poniedziałek, 17 lutego 2014

...

Heej! Miałam ostatnio dużo na głowie(m.in. urodziny), ale już się ogarnęłam i piszę rozdział, więc pojawi się na dniach. <3
Pozdrawiam Magda♥
Ps dla tych smutasów, które to czytają, macie na poprawę humoru:

Ja często wychodzę tym sposobem ;>

piątek, 7 lutego 2014

five~Mówisz poważnie?!


Heeej! Wybaczcie, że rozdział dopiero teraz, ale straciłam wenę i mam telefon w naprawie, a to na nim zwykle piszę i wchodzę na bloga ;c

Nie ma piosenki..


Justin's POV:

Po wyjściu od Mili, wróciłem do domu, skoczyłem na łóżko, z zamiarem zaśnięcia, ale jak na złość ktoś wparował do mojej sypialni.
-Dajcie mi święty spokój!!!
-Uspokój się to ja.
-Czego?!
-Przemyślałem to, o czym rozmawialiśmy i nie zgadzam się.
-Co?! Przecież już to ustaliliśmy!
-Nie do końca..Nie chcę żebyś zbliżał się do mojej siostry! Przynosisz same kłopoty!
-Mówisz poważnie?!Ale..jak, niby mam to teraz zrobić??
-Co masz na myśli??
-Nic! Już nic kurwa!! Słyszysz?! Wyjdź stąd!
-Już mnie tu nie ma.-szepnął i uśmiechnął się sztucznie, co mnie jeszcze bardziej wkurwiło, ale    odwzajemniłem uśmiech.
-Nara..-Mruknąłem.
Teraz już chyba nikt mi nie przeszkodzi..Tylko jak teraz mam niby zasnąć??

Mila's POV:

Po wizycie Jusa i zjedzenia całej tacy jedzenia, które mimo obaw było pyszne, znalazłam na parapecie małą pogniecioną karteczkę. Było na niej napisane:

_____________________

Mam nadzieję, że Ci zasmakuje i że to zjesz. Przygotowałem to specjalnie dla ciebie.
Ps pamiętaj, że dla mnie jesteś idealna i nie musisz robić sobie tego co robisz, a i pamiętaj mam cię na oku.
                                       Justin.
_____________________

Wcześniej jej nie zauważyłam, więc pewnie Justin ją schował, a potem mu wypadła przy wychodzeniu przez okno. Teraz myślę tylko o tym skąd wiedział i o tym, kiedy go zobaczę.

______________________________________________________

Obudziłam się o szóstej. Moje blond włosy sterczały na wszystkie możliwe strony. Postanowiłam się ogarnąć, więc szybkim krokiem poszłam do łazienki. Po piętnastu minutach, które ciągnęły się w nieskończoność, udało mi się rozczesać supły. Skierowałam się do szafy. Po zastanowieniu, wybrałam to:




Taak. To jest to! Idealne na piątek. Przynajmniej do szkoły, bo znając Mię, pewnie wieczorem pójdziemy na jakąś imprezę.
No, więc skoro zostało mi sporo czasu..zadzwonię do Jusa.
Poczta głosowa, świetnie.
Powtórzyłam tę czynność jeszcze kilka razy, a potem pomyślałam, że jeszcze śpi, u takich chłopaków to chyba normalne, zresztą co mu za różnica jeśli spóźni się na lekcje.

Justin's POV:

Wstałem chyba o piątej. Wiedząc jak wyglądam szybko ruszyłem do łazienki i tak jak myślałem, zobaczyłem podkrążone oczy, rozwaloną fryzurę i opadające powieki. Wyjąłem różne kremy z kosmetyczki, którą zostawiła tu moja mama. Nasmarowałem nimi twarz, tak aby wyglądała w miarę znośnie. Potem udałem się do garderoby i nie zastanawiając się powolnym ruchem rzuciłem wybranymi ubraniami na łóżko.
Skierowałem się do lustra i widok mnie zadowolił, ponieważ już nie wyglądałem jak zombie tylko bardziej jak...ja:






No dobra, trochę zgłodniałem. Zszedłem na dół, do kuchni i chciałem zrobić tosty, kiedy powstrzymał mnie dzwonek. Wziąłem telefon do ręki i momentalnie go odłożyłem, widząc kto dzwoni. Nie mogę się do niej zbliżać, ani z nią rozmawiać. To będzie trudne, ale nie mogę tego robić. Dzwoniła jeszcze kilka razy, ale nie odbierałem.
Po zjedzeniu moich tostów z dżemem, z niechęcią poszedłem do samochodu.

Mila's POV:

Wysiadłam z samochodu przyjaciółki, z szerokim uśmiechem, myśląc, że już niedługo zobaczę się z Jusem.
Ruszyłam w stronę drzwi wejściowych budynku, gdy zobaczyłam ich. To właśnie przyjaciele Justina, którego akurat nie ma z nimi. Podobno są groźni, ale skoro Justin nie jest, to może oni też nie. Zaraz się przekonamy.
-Mila!
-Huh?
-Co ty robisz??
-Idę pogadać z...nimi.-Wskazałam lekko głową w stronę chłopaków.
-Ale oni..lepiej nie.
-Daj spokój. Idź już, spotkamy się w środku.
-Jak chcesz, ale jeśli ktoś znajdzie twoje nieżywe ciało za szkołą to, to nie moja wina.-Podniosła ręce w    geście obronnym.
-Okej. Mi pasuje.-Popchnęłam ją w kierunku drzwi, a ja skierowałam się w drugą stronę.
Nie wiem czy to dobry pomysł,ale jestem już tak blisko, więc co mam do stracenia? Dotknęłam lekko ramienia jednego z nich i zaraz potem wywróciłam go, robiąc przy tym unik od ciosu, który chciał mi zadać.
-Oh, przepraszam...-Włączył mi się instynkt opiekuńczy. Nawet nie wiem czy jest coś takiego..-Nie chciałam.
-Wow! Chłopcy, znowu się biliście?!? Kto go powalił?!?-Krzyknął z uśmiechem biegnący w naszą stronę, moim zdaniem jeszcze dzieciak. 
Reszta "grupy" odsunęła się pokazując mnie. Oczywiście zawstydziłam się i odruchowo spuściłam głowę.
-C..co? Ona? Dziewczyna?-Jąkał się z jeszcze większym uśmiechem, nie mogąc w to uwierzyć.   
-Taaaak.-Odpowiedzieli głośno i wyraźnie do młodszego kolegi, a potem wybuchnęli głośnym śmiechem.
Kiedy 'napastnik' się podniósł odsunęłam się trochę, bo szczerze mówiąc trochę się bałam.
-Spokojnie, nic ci nie zrobię.-Zapewnił mnie.
Poniosłam głowę.
-Chciałam tylko spytać, czy wiecie gdzie jest Justin?-A zresztą nieważne, sama go poszukam.
-Nie,nie,nie poczekaj chwilę. Ty znasz Justina, czy jesteś jedną z tych, które desperacko pragną się z nim umówić?
-Znam go i nie, nie chcę się z nim umówić. Mam jego numer i..bluzę, którą zostawił...u mnie.-Znowu się zawstydziłam, wiedząc jak to brzmiało i co sobie pomyślą. 
-Ahaaa....-Wyszczerzył się, za co trzepnęłam go w ramię.-Ała, za co?
-Nie był u mnie z 'tego' powodu!
-Dobra, dobra. Nie wiemy gdzie jest, ale spróbujemy go znaleźć.
-Dziękuję.-Postanowiłam trochę zmienić temat.-Nie wiem czy się znacie, ale to prawdopodobne. Mój brat nazywa się Leon Miller.
-C..co?!
-To co słyszałeś. Więc się znacie?
-Tak. Gra ze mną w drużynie. Przyjaźnimy się, a przynajmniej kiedyś tak było.
-Kiedyś?
-No wiesz, od jakiegoś czasu tu nie przyjeżdża.
-To dlatego, że był zajęty przeprowadzką.
-Ale, to znaczy, że już nie będzie z nami grał?
-Będzie.
-To gdzie on się przeprowadził?
-Tutaj.
-Mówisz poważnie?!
-Niee, skąd. Wzięłam się tu znikąd i opowiadam bzdury. Jasne, że mówię poważnie!
-No to przynosisz świetne wieści! Trochę się nacierpiałem żeby je zdobyć(śmiech), ale było warto.
-Ooo. Gdzie moje maniery? Jestem Mila.
-Matt.-Reszta też mi się przedstawiła i dowiedziałam się, że Jaxon to brat Jusa.
-Dobra muszę już iść na lekcje. Paa!-Pomachałam im na pożegnanie i odeszłam.

Matt's POV:

-Do zobaczenia!-Odmachaliśmy jej i.. wróciliśmy do rozmowy.
-Noo..chłopaki, trzeba zadbać o nową 'znajomą' Justinka(śmiech)
-Ładna i umie się bronić. Chyba wiemy czemu ją wybrał.
-Chyba?
-Dobra, na pewno wiemy.
-Ale swoją drogą, gdzie do cholery jest Justin?!?
-Może jest chory?
-Chory?? No błagam on? CH-O-R-Y ??
-Trzeba z nim pogadać.


I jak wam się podobał? Miał być dłuższy, ale musiałam go dodać! Chcę was jeszcze raz przeprosić!
Postaram się dodawać rozdziały co tydzień.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

środa, 5 lutego 2014

Przepraszam!

Heeej! Przepraszam was za to, że nie odpisywałam i nie dodałam jeszcze nowego rozdziału, ale pracuję nad nim i mam już ok. połowy tekstu!
A i chcę powiedzieć, że nie informuję na Twitterze, Facebooku itp. Kontakt ze mną tylko na asku.
(Głównie dlatego, że na Facebooka jestem za młoda, a na Twittera nie wchodzę, bo chyba już i tak zapomniałam hasła.  
Macie krótki kawałek rozdziału:

Zszedłem na dół, do kuchni i chciałem zrobić tosty, kiedy powstrzymał mnie dzwonek. Wziąłem telefon do ręki i momentalnie go odłożyłem, widząc kto dzwoni. Nie mogę się do niej zbliżać, ani z nią rozmawiać. To będzie trudne, ale nie mogę tego robić. Dzwoniła jeszcze kilka razy, ale nie odbierałem.

Ps Teraz pewnie będę was długo przepraszać, ale co tamm.

Pozdrawiam i dziękuję za miłe komentarze.

czwartek, 16 stycznia 2014

four~jesteś idealna

Piosenka do rozdziału:
http://m.youtube.com/watch?v=LM9L7QrQVZ0

Tak jak myślałam, zostałam zauważona. Mało tego Justin w mgnieniu oka znalazł się tuż obok, a zaraz za nim Leon. Tak tylko to pamiętam bo zaraz później pojawiły się często u mnie 'widywane' mroczki. Ja poprostu odchudzam się, pomimo tego, że moja mama mówi mi o anorekaji i że nie mogę być aż tak chuda, bo może mi się coś stać i podobno "chłopcy nie lubią za chudych dziewczyn", tak to słowa mojej kochanej mamusi. Zawsze gdy to mówi, ja w myślach dopowiadam " a no tak oni wolą cycate kurwy, które zawsze, chątnie rozkładają nogi!". Taa w sumie to prawda, a prawda boli.

Justin's POV:

-Kurwa, co to było?!-Odwracam się i co widzę? Widzę jak biedne, chude ciałko z burzą blond włosów, które teraz bezwładnie zsuwają się ze schodów.
Bez zastanowienia podbiegłem do nieprzytomnej już dziewczyny i podniosłem ją patrząc na jej bladą, delikatną twarz, z troską, smutkiem i bólem w oczach.
-Czy ona nas..mnie słyszała?
-Yup.
-Ale co jej, czemu ona i jak?-Zacząłem się jąkać.
-To u niej normalne.-Powiedział spokojnym tonem, co mnie jeszcze bardziej wkurzyło.
-To do cholery nie jest normalne! Jak omdlenie może być normalne?! Huh?-Przeklnąłem pod nosem, zastanawiając się o czym on mówi?
-Ona..-przełknął głośno ślinę.-Odchudza się, chce się podobać i zwracać na siebie uwagę. Obawiam się, że może się ciąć.
-C..co? Co kurwa powiedziałeś?!-Darłem się jak jakiś psychol.
-I tu właśnie musisz działać. Dowiedz się czy to robi i dopilnuj żeby tego nie robiła, jasne?
-T..tak.-Powiedziałem twardo, mając nadzieję, że głos mi się nie załamie.
Teraz muszę dotrzymać słowa i opiekować się nią. Tylko po co ona to sobie robi? Przecież jest idealna! To znaczy do puki będzie o siebie dbać, będzie idealna. Teraz zawsze będę chodził krok w krok z dziewczyną.
Położyłem ją jak najdelikatniej na jej łóżku.
Ten pokój jest taki..niezwykły. Taki uroczy, słodki i ciepły.
Zszedłem do kuchni i zacząłem przygotowywać jedzenie dla mojej księżniczki. Dopilnuję żeby to zjadła.
Zrobiłem jajecznicę, 2 małe tosty, do tego sok wiśniowy i kwiatki, które kupiłem przed chwilą. Wszystko ułożyłem na tacy i zaniosłem do Mili.
Dziewczyna jeszcze 'spała'. Wygląda tak ślicznie, bezbronnie. To właśnie mi się w niej podoba. Ona jest bardzo krucha i czasem boję się, że jej coś zrobię.
Wyjąłem kartkę z jej szafki i zacząłem pisać:
_____________________

Mam nadzieję, że Ci zasmakuje i że to zjesz. Przygotowałem to specjalnie dla ciebie.
Ps pamiętaj, że dla mnie jesteś idealna i nie musisz robić sobie tego co robisz, a i pamiętaj mam cię na oku.
                                       Justin.
_____________________

Podszedłem do okna i..wyskoczyłem.
Wstąpiłem do baru po moje ulubione, bardzo wykwintne danie, czyli fastfood.
-Proszę..trzy hamburgery i colę.
-Dobrzę, zachwilę będzie gotowe.- Jego twarz zbladła kiedy podniósł głowę i spojrzał na mnie.
-Heh. Zdziwiony? To normalne..wyluzuj. To co z tym zamówieniem?- Miałem ochotę roześmiać się tam, ale żeby tego uniknąć zmieniłem temat.-Huh?-Drążyłem zniecierpliwiony.
-Ygh..już podaję.
-No ja myślę.
Podał mi jedzenie i zaczął liczyć ile mam zapłacić.
-To będzie..-Nie zdążył dokończyć, bo z moich oczu "wystrzeliły pioruny" skierowane w jego bladą gębę.
-Chciałem powiedzieć, smacznego.- Uśmiechnął się sztucznie, a ja zrobiłem to samo. Założę się, że poszczał się ze strachu.
Wszedłem do ogrodu i wspiąłem się na śmietnik, garaż, aż wkońcu na okno.
Dziewczyna stała tyłem więc mnie nie widziała. Chwila, nie.
Podskoczyłem do niej momentalnie i złapałem za dłonie.
-Nie rób tego.-Wyszeptałem wprost do jej ucha.Ona chciała się przebrać, a ja głupi jej przeszkodziłem. Mila niemal od razu odwrociła się ze strachem w oczach.
-Skąd się tu do cholery wziąłeś?!
-Wszedłem przez okno.-Odpowiedziałem spokojnie, jakby to było oczywiste.
-A..ale-jąkała się.
-Cii..- uspokajająco gładziłem jej włosy.
-Już jest dobrze.-Powoli owinąłem ramiona w okół jej drobnej sylwetki.
-Zjadłaś już?
-Ale co?-Odwróciłem się podnosząc tackę.-Właśnie to.
-Mam zjeść to wszystko?
-Yup.-Uśmiechnąłem się od ucha do ucha.-W innym wypadku poniesiesz konsekwęcje.-Zbliżyłem się do niej, jeszcze bardziej poszerzając uśmiech.
Zacząłem wbijać palce w jej brzuch, uważając przy tym żeby nie bolało.
-Nie Justin! Przestań! P..proszę!-Błagała łapiąc oddech i śmiejąc się wciąż, próbowała zatrzymać moje ręce. Bez skutku.
-Zjem wszystko..-Zaczęła..- tylko przestań!
-Noo..-Udawałem, że myślę- dobrze.-
Złapałem kartkę, którą wcześniej napisałem, tak aby dziewczyna nie zauważyła i schowałem ją do kieszeni.
Zaczęliśmy jeść, śmiejąc się co chwila.

I jak? Przepraszam, że tak długo i że rozdział jest krótki, ale szkoła itp.
Mam nadzieję, że się podoba. Postaram się szybko dodać kolejny.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ





poniedziałek, 6 stycznia 2014

three~Wy się znacie?

Piosenka do rozdziału:

Mila's POV:

Bałam się. Nie jego. Bałam się tego jak zareaguje mama i ta..Leon. Pierwszy raz przyprowadzam chłopaka do domu. Drake znał moją rodzinę a rodzina jego, ale nie odwiedzał mnie. Spotykaliśmy się u niego lub na mieście. Z Justinem się nawet nie spotykam, a on będzie pierwszym chłopakiem, poza Leonem i tatą, który wejdzie do mojego pokoju.Nie mówię, że mi się to nie podoba. Miałam nadzieję, że nie zmieni się nagle w dupka, bo tego bym nie zniosła.
-To tutaj.-Powiedziałam.
-Ok. Mam iść z tobą?-Spytał troskliwym głosem.
-Jeśli chcesz.-uśmiechnęłam się blado.
-A mogę?-Pokazał swoje perfekcyjne, białe ząbki.
-T..tak.-Zawahałam się. I zrobiłam to co on, ale trochę nie pewnie.
-Nie musisz się tak stresować i daj z tym spokój..kicia.-Otworzyłam szerzej oczy i rozchyliłam wargi aby za chwilę wrócić do poprzedniego stanu.
    Czy ja kurwa jestem aż tak przewidywalna?

W mojej głowie krążyły różne myśli.
Z tego wszystkiego już prawie zapomniałam o tym co wydarzyło się w szkolę. Zanim zdążyłam zastanowić się jakim cudem jestem tak blisko chłopaka, który jeszcze kilka godzin temu wydawał się niedostępny, straszny. Przecież rano mówiłam przyjaciółce, że pociąga mnie to.
Przekroczyłam próg drzwi, co oznaczało, że nie ma już wyjścia. Zaraz za mną wszedł Justin.

JUSTIN, JUSTIN, JUSTIN. To takie idealne imię.

Glupie myśli. Skarciłam się(oczywiście w wyobraźni).

-Myślisz o mnie. Prawda?
-Hymm?-Parsknęłam cicho zaskoczona jego nagłym pytaniem. Tak na prawdę, dobrze wiedziałam co powiedział, dlatego po chwili moje policzki aż paliły ze wstydu a głowa automatycznie powędrowała w dół, tak, że wzrok skierowany był na buty, które teraz wydają się bardzo interesujące.

-Hej..spokojnie to nic złego. Wiem jak działam na dziewczyny nawet jeśli tego nie chcę, a ty chyba jesteś dziewczyną hyy?-Chwycił moją twarz w ciepłe dłonie.
-Chyba? Rozumiem, że nie jesteś pewny..?-Uśmiechnęłam się kusząco i przygryzłam wargę, wiedząc do czego to doprowadzi i chciałam tego.
Przyciągnął mnie bliżej siebie i pochylił lekko, tak że teraz patrzyliśmy sobie w oczy, a nasze twarze dzieliły tylko milimetry.
Niestety coś, a raczej ktoś nam przerwał.
-Yghym..-Odchrząknął mój brat, tym samym zwracając na siebie naszą uwagą. Momentalnie odskoczyłam od Jusa, bo wiedziałam jak Leon zachowuje się gdy widzi mnie z jakimś chłopakiem, a w szczególności po moim rozstaniu i sytuacją, która miała miejsce na lotnisku.
Oczy obydwu się rozszerzyły, kiedy spojrzeli na siebie.
-Leon?!-Pierwszy odzyskał głos Justin.
-Stary, co tutaj robisz? Nie spodziewałem spotkać cię 'teraz'.
-Mógłbym powiedzieć to samo.-Odparował lustrując powoli mnie i mojego towarzysza.-To mój dom, a to-Spojrzał na mnie znacząco i czułam, że zaraz wypali mi dziurę w głowię.- moja siostra.-Przyciągnął mnie do swojego boku.
Staliśmy tak w ciszy zerkając na siebie.
-Wy..się znacie?( znają się, bo Leon często sam przylatywał(lub przyjeżdżał) do Stratford np. żeby odpocząć albo na mecz koszykówki.)
-T..tak.-Powiedzieli w tym samym momencie.
-Chwila. Kiedy graliśmy jeszcze ze sobą, opowiadałeś mi o tym, że masz siostrę, która jest piep..
-Nie. Nie jest.- Spuścił głowę.
-Nie jestem kim?-Domyślam się, że to nie będzie miłe.
-N..nie.. j..jesteś......pieprzoną suką.- Wyszeptał. Nie chciał żebym to usłyszała, ale mi wydawało się jakby krzyczał. W moich oczach pojawiły się łzy. Bez słowa, wbiegłam po schodach prowadzących do pokoju zamykając za sobą drzwi, o które się oparłam. Słyszałam za sobą wołanie. Wiedziałam, że to było kiedyś i że on już tak nie myśli, ale to dalej bolało. Leon zaczął dobijać się do mojego pokoju. Siedziałam tak i kiedy w końcu przestał, zaczęłam przysłuchiwać się ich rozmowie.
-Co ty sobie myślisz? Huh? Że możesz tak przychodzić z MOJĄ siostrą do MOJEGO domu bez zapowiedzi, a potem mówić jej takie rzeczy? 
-To nie ja powiedziałem tylko ty i skąd miałem wiedzieć, że to twój dom?
-Stąd, że mamy to same nazwisko więc raczej mieszkam z nią!
-Wiesz ile może być ludzi o tym samym nazwisku!?
-Ygh.-Warknął Leon.
-No właśnie! Nie wiesz, bo jest ich masa! A jeśli chodzi o Milę to ona ci wybaczy. Jestem tego pewien.
-No dobra. Chwila czy wy...? Ze sobą coś...?
-Nie. Nie byłaby ze mną bezpieczna. Wiesz o co chodzi prawda?
-Taak. Nie wplączesz jej w to?
-Nie. Postaram się żeby jej się nic nie stało, ale to będzie trudne. Ona jest taka...
-Wiem. Niech zgadnę pociąga cię co?
-Yyy.-Zawstydził się.
-Spoko, ale nawet nie próbuj się do niej zbliżać.
-Ale..
-Nie! Nie kurwa!! Nie pozwolę ci na to!
-Przecież nic jej się nie stanie.-Leon zrobił się smutny, zły i tajemniczy w tym samym momencie. Widocznie rozmyślał nad tym co powiedział Jus.
- Ok, ale jeśli ktokolwiek coś jej zrobi nawet zadrapie lub spadnie jej włos z głowy..-Oczy mojego brata momentalnie pociemniały.- Zabiję cię. Słyszysz? Z.A.B.I.J.Ę.- Przeliterował to słowo jakby mówił do pięcioletniego dziecka, co najwidoczniej tylko wkurzyło szatyna.
-Tak rozumiem. Nie musisz powtarzać...szefie.-Uśmiechnął się do niego, tak że zmiękły mi kolana.
Przewróciłam się, tym samym spadając z kilku schodów(zatrzymała się na schodach, ponieważ złapała za barierkę) ,a uchylone drzwi ( były uchylone, bo słuchała rozmowy chłopaków) otworzyły się na oścież. Miałam nadzieję, że inni tego nie usłyszą, choć to byłoby nierealne. Zawsze wszystko idzie nie po mojej myśli więc czemu teraz miałoby być inaczej? 

No i w końcu mamy rozdział. Podoba się?

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

niedziela, 5 stycznia 2014

OLLG

Przy tym filmiku popłakałam się:

http://www.youtube.com/watch?v=YZdX8lUChzs

To jest coś..wyjątkowego. Każdy z nas może spełnić swoje marzenia wierząc, że się uda!
To jest to co kocham w was i we mnie czyli- Beliebers!

środa, 1 stycznia 2014

Two~Jestem twoim stróżem

Piosenka do rozdziału:


Mila's POV:

Dzwonek (na lekcję).

Odkąd go zobaczyłam nie mogę przestać o nim myśleć i cały czas się dekoncentruję.
To zły znak. Przecież dopiero go poznałam. Nie, ja nawet nie wiem jak ma na imię.
Niemożliwe jest zakochać się w kimś kogo się nie zna! To pewnie tylko chwilowe zauroczenie.
Z tego co wiem jesteśmy zupełnie z innych bajek. 
On tajemniczy i niedostępny, a ja wstydliwa, słodka i urocza( tak mi mówi Mia).
Ja delikatna i uśmiechnięta, a on mroczny, umięśniony i straszny(na pierwszy rzut oka), ale jest też mega przystojny. Z zamyśleń wyrwała mnie, już lekko zdenerwowana moim zachowaniem nauczycielka.
-Ygmm..słucham?-Policzki miały pewnie odcień mocnego różu.
-Pytałam się czy zgadzasz się z wypowiedzią Lili.-Wskazała na ładną dziewczynę z białą grzywką.
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i pokiwała głową do przodu, podpowiadając mi tym samym.
-Yyy..tak.-Przygryzłam wargę, ciekawa tego jak zareaguję kobieta stojąca przede mną.
-Dobrze. Czy ktoś się z tym nie zgadza?-Odpowiedziała jej cisza.
-A więc tak, pan dyrektor przekazał mi zadanie na przeprowadzenie doświadczenia. Będziecie w parach, ale to ja was po przydzielam.-Nagle uśmiech zniknął mi z twarzy.
-O i w parze ma być chłopak z dziewczyną.-Teraz to mnie dobiła. Nie znam tu nikogo poza Mii, a jeszcze teraz mam pracować z nieznajomym chłopakiem.
Czułam na sobie palące spojrzenie, ale nie wiedziałam kto się tak intensywnie we mnie wpatruje. Zerknęłam przez ramię i zobaczyłam jego. Szybko wróciłam wzrokiem na zeszyt, ale domyślam się, że teraz nie uwolnię się od niego i od myśli o nim.

Justin's POV:

Gdy usiadłem na miejscu, przed sobą ujrzałem znajomą mi koszulkę i te włosy. Tak to ją spotkałem na parkingu, to z jej oczami spotkały się moje oczy i to ją darzyłem nie znanym mi dotąd dziwnym uczuciem, którego nie umiem opisać. Czuję, że muszę ją chronić za wszelką cenę. Kiedy zorientowałem się, że wpatruję się w nią, było już za późno, bo blondynka się odwróciła. Chyba była zaskoczona tym co zobaczyła. Zanim zdążyła wrócić wzrokiem na kartki, posłałem jej najbardziej przyjacielski, szczery i uwodzicielski uśmiech jaki tylko potrafiłem z siebie wykrzesać.
Mam wielką nadzieję, że pani Reed dobierze nas w parę.

Dzwonek.

To była ostatnia lekcja więc teraz miałem okazję ją poznać i usłyszeć głos mojego anioła.Wszyscy sobie poszli więc powinno być łatwo ją znaleźć. Jest nowa, dlatego raczej nie chce przeciskać się przez tłum ludzi. 
Jest  to ona. Stoi przy szafkach, ale coś jest nie tak. Jacyś kolesie się do niej przywalają, a ręka jednego z nich jest zdecydowani nie tam gdzie powinna być! Chwila, to ten skurwiel Robin i jego 'paczka'.
Zaraz, zaraz ona ma łzy w oczach. Czy on..oni chcą jej zrobić to o czym myślę?!
Nie! Nie kurwa. Tak nie może być. Chyba go zabiję.
No cóż. Mi nie wchodzi się w drogę. Zanim się zorientowałem byłem już przy zapłakanej dziewczynie.
Zasłoniłem ją swoim ciałem i wymierzyłem prawie zabójczy cios w Whellera.
Brązowooka wtuliła się w moje plecy, a mnie przeszedł miły dreszcz, którego nie czułem zbyt długo, bo musiałem skopać dupę Robina i reszty tych nędznych zboczeńców.
Spojrzałem w oczy blondynki z troską i przestawiłem ją pod ścianę aby nic jej nie zrobić.
Wróciłem do wcześniejszego zajęcia, jeśli można to tak nazwać.
Gdy ten śmieć nie mógł już wstać o własnych siłach i leżał prawie nieprzytomny. 
Przyciągnąłem do siebie mój skarb, tak, że teraz mnie przytulała. Poczułem, że mam mokrą bluzę i wiedziałem dlaczego. Nie dziwię się jej. Jest nowa i właśnie "kolega" próbował ją zgwałcić. To normalna reakcja, szczególnie dla drobnych, delikatnych dziewczyn.
Kiedy byliśmy przy drodze, ona odkleiła się ode mnie i ruszyła po chodniku przed siebie. Podbiegłem do niej, odwracając ją za ramię w moją stronę.
-Odwiozę cię.-Powiedziałem patrząc prosto w duże, spuchnięte od łez oczy anioła.
-Pójdę pieszo..
-Justin. Nazywam się Justin Bieber i od teraz jestem twoim stróżem, dlatego nie pozwolę ci wracać samej. Choć. Proszę.- Mówiłem błagalnym tonem.
-Noo dobrze, ale.. jak to stróż..
-Po prostu przy mnie jesteś bezpieczna. Jasne?-Przerwałem jej.
-Tak. Dziękuję-Jej wzrok był smutny, ale skrywał jakąś tajemnicę, a ja mam zamiar dowiedzieć się jaką.
Przybliżyła się do mojej twarzy i musnęła mój policzek swoimi malinowymi ustami. Bawiło mnie, to, że byłem o głowę wyższy i musiała stawać na palcach żeby dosięgnąć do mojej twarzy. Choćby po to by mnie pocałować.
-Jestem Mila.
-Ładne imię. To zdrobnienie?
-Tak.-Zarumieniła się.
Złapałem jej podbródek w dwa palce, tak żeby na mnie spojrzała.
-Nie wstydź się tak. Ale to słodkie. Wyglądasz tak uroczo.-Uśmiechnęła się niewinnie.
-Powiesz mi teraz jak się nazywasz?
-Milena Miller. Drugie imię ci nie potrzebne.
-Zdradź mi. 
-Carly.. Milena Carly Miller.
-Cudownie. A teraz wsiadaj, odwiozę cię piękna.

I jak?

CZYTASZ=KOMENTUJESZ