poniedziałek, 6 stycznia 2014

three~Wy się znacie?

Piosenka do rozdziału:

Mila's POV:

Bałam się. Nie jego. Bałam się tego jak zareaguje mama i ta..Leon. Pierwszy raz przyprowadzam chłopaka do domu. Drake znał moją rodzinę a rodzina jego, ale nie odwiedzał mnie. Spotykaliśmy się u niego lub na mieście. Z Justinem się nawet nie spotykam, a on będzie pierwszym chłopakiem, poza Leonem i tatą, który wejdzie do mojego pokoju.Nie mówię, że mi się to nie podoba. Miałam nadzieję, że nie zmieni się nagle w dupka, bo tego bym nie zniosła.
-To tutaj.-Powiedziałam.
-Ok. Mam iść z tobą?-Spytał troskliwym głosem.
-Jeśli chcesz.-uśmiechnęłam się blado.
-A mogę?-Pokazał swoje perfekcyjne, białe ząbki.
-T..tak.-Zawahałam się. I zrobiłam to co on, ale trochę nie pewnie.
-Nie musisz się tak stresować i daj z tym spokój..kicia.-Otworzyłam szerzej oczy i rozchyliłam wargi aby za chwilę wrócić do poprzedniego stanu.
    Czy ja kurwa jestem aż tak przewidywalna?

W mojej głowie krążyły różne myśli.
Z tego wszystkiego już prawie zapomniałam o tym co wydarzyło się w szkolę. Zanim zdążyłam zastanowić się jakim cudem jestem tak blisko chłopaka, który jeszcze kilka godzin temu wydawał się niedostępny, straszny. Przecież rano mówiłam przyjaciółce, że pociąga mnie to.
Przekroczyłam próg drzwi, co oznaczało, że nie ma już wyjścia. Zaraz za mną wszedł Justin.

JUSTIN, JUSTIN, JUSTIN. To takie idealne imię.

Glupie myśli. Skarciłam się(oczywiście w wyobraźni).

-Myślisz o mnie. Prawda?
-Hymm?-Parsknęłam cicho zaskoczona jego nagłym pytaniem. Tak na prawdę, dobrze wiedziałam co powiedział, dlatego po chwili moje policzki aż paliły ze wstydu a głowa automatycznie powędrowała w dół, tak, że wzrok skierowany był na buty, które teraz wydają się bardzo interesujące.

-Hej..spokojnie to nic złego. Wiem jak działam na dziewczyny nawet jeśli tego nie chcę, a ty chyba jesteś dziewczyną hyy?-Chwycił moją twarz w ciepłe dłonie.
-Chyba? Rozumiem, że nie jesteś pewny..?-Uśmiechnęłam się kusząco i przygryzłam wargę, wiedząc do czego to doprowadzi i chciałam tego.
Przyciągnął mnie bliżej siebie i pochylił lekko, tak że teraz patrzyliśmy sobie w oczy, a nasze twarze dzieliły tylko milimetry.
Niestety coś, a raczej ktoś nam przerwał.
-Yghym..-Odchrząknął mój brat, tym samym zwracając na siebie naszą uwagą. Momentalnie odskoczyłam od Jusa, bo wiedziałam jak Leon zachowuje się gdy widzi mnie z jakimś chłopakiem, a w szczególności po moim rozstaniu i sytuacją, która miała miejsce na lotnisku.
Oczy obydwu się rozszerzyły, kiedy spojrzeli na siebie.
-Leon?!-Pierwszy odzyskał głos Justin.
-Stary, co tutaj robisz? Nie spodziewałem spotkać cię 'teraz'.
-Mógłbym powiedzieć to samo.-Odparował lustrując powoli mnie i mojego towarzysza.-To mój dom, a to-Spojrzał na mnie znacząco i czułam, że zaraz wypali mi dziurę w głowię.- moja siostra.-Przyciągnął mnie do swojego boku.
Staliśmy tak w ciszy zerkając na siebie.
-Wy..się znacie?( znają się, bo Leon często sam przylatywał(lub przyjeżdżał) do Stratford np. żeby odpocząć albo na mecz koszykówki.)
-T..tak.-Powiedzieli w tym samym momencie.
-Chwila. Kiedy graliśmy jeszcze ze sobą, opowiadałeś mi o tym, że masz siostrę, która jest piep..
-Nie. Nie jest.- Spuścił głowę.
-Nie jestem kim?-Domyślam się, że to nie będzie miłe.
-N..nie.. j..jesteś......pieprzoną suką.- Wyszeptał. Nie chciał żebym to usłyszała, ale mi wydawało się jakby krzyczał. W moich oczach pojawiły się łzy. Bez słowa, wbiegłam po schodach prowadzących do pokoju zamykając za sobą drzwi, o które się oparłam. Słyszałam za sobą wołanie. Wiedziałam, że to było kiedyś i że on już tak nie myśli, ale to dalej bolało. Leon zaczął dobijać się do mojego pokoju. Siedziałam tak i kiedy w końcu przestał, zaczęłam przysłuchiwać się ich rozmowie.
-Co ty sobie myślisz? Huh? Że możesz tak przychodzić z MOJĄ siostrą do MOJEGO domu bez zapowiedzi, a potem mówić jej takie rzeczy? 
-To nie ja powiedziałem tylko ty i skąd miałem wiedzieć, że to twój dom?
-Stąd, że mamy to same nazwisko więc raczej mieszkam z nią!
-Wiesz ile może być ludzi o tym samym nazwisku!?
-Ygh.-Warknął Leon.
-No właśnie! Nie wiesz, bo jest ich masa! A jeśli chodzi o Milę to ona ci wybaczy. Jestem tego pewien.
-No dobra. Chwila czy wy...? Ze sobą coś...?
-Nie. Nie byłaby ze mną bezpieczna. Wiesz o co chodzi prawda?
-Taak. Nie wplączesz jej w to?
-Nie. Postaram się żeby jej się nic nie stało, ale to będzie trudne. Ona jest taka...
-Wiem. Niech zgadnę pociąga cię co?
-Yyy.-Zawstydził się.
-Spoko, ale nawet nie próbuj się do niej zbliżać.
-Ale..
-Nie! Nie kurwa!! Nie pozwolę ci na to!
-Przecież nic jej się nie stanie.-Leon zrobił się smutny, zły i tajemniczy w tym samym momencie. Widocznie rozmyślał nad tym co powiedział Jus.
- Ok, ale jeśli ktokolwiek coś jej zrobi nawet zadrapie lub spadnie jej włos z głowy..-Oczy mojego brata momentalnie pociemniały.- Zabiję cię. Słyszysz? Z.A.B.I.J.Ę.- Przeliterował to słowo jakby mówił do pięcioletniego dziecka, co najwidoczniej tylko wkurzyło szatyna.
-Tak rozumiem. Nie musisz powtarzać...szefie.-Uśmiechnął się do niego, tak że zmiękły mi kolana.
Przewróciłam się, tym samym spadając z kilku schodów(zatrzymała się na schodach, ponieważ złapała za barierkę) ,a uchylone drzwi ( były uchylone, bo słuchała rozmowy chłopaków) otworzyły się na oścież. Miałam nadzieję, że inni tego nie usłyszą, choć to byłoby nierealne. Zawsze wszystko idzie nie po mojej myśli więc czemu teraz miałoby być inaczej? 

No i w końcu mamy rozdział. Podoba się?

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

3 komentarze: