piątek, 7 lutego 2014

five~Mówisz poważnie?!


Heeej! Wybaczcie, że rozdział dopiero teraz, ale straciłam wenę i mam telefon w naprawie, a to na nim zwykle piszę i wchodzę na bloga ;c

Nie ma piosenki..


Justin's POV:

Po wyjściu od Mili, wróciłem do domu, skoczyłem na łóżko, z zamiarem zaśnięcia, ale jak na złość ktoś wparował do mojej sypialni.
-Dajcie mi święty spokój!!!
-Uspokój się to ja.
-Czego?!
-Przemyślałem to, o czym rozmawialiśmy i nie zgadzam się.
-Co?! Przecież już to ustaliliśmy!
-Nie do końca..Nie chcę żebyś zbliżał się do mojej siostry! Przynosisz same kłopoty!
-Mówisz poważnie?!Ale..jak, niby mam to teraz zrobić??
-Co masz na myśli??
-Nic! Już nic kurwa!! Słyszysz?! Wyjdź stąd!
-Już mnie tu nie ma.-szepnął i uśmiechnął się sztucznie, co mnie jeszcze bardziej wkurwiło, ale    odwzajemniłem uśmiech.
-Nara..-Mruknąłem.
Teraz już chyba nikt mi nie przeszkodzi..Tylko jak teraz mam niby zasnąć??

Mila's POV:

Po wizycie Jusa i zjedzenia całej tacy jedzenia, które mimo obaw było pyszne, znalazłam na parapecie małą pogniecioną karteczkę. Było na niej napisane:

_____________________

Mam nadzieję, że Ci zasmakuje i że to zjesz. Przygotowałem to specjalnie dla ciebie.
Ps pamiętaj, że dla mnie jesteś idealna i nie musisz robić sobie tego co robisz, a i pamiętaj mam cię na oku.
                                       Justin.
_____________________

Wcześniej jej nie zauważyłam, więc pewnie Justin ją schował, a potem mu wypadła przy wychodzeniu przez okno. Teraz myślę tylko o tym skąd wiedział i o tym, kiedy go zobaczę.

______________________________________________________

Obudziłam się o szóstej. Moje blond włosy sterczały na wszystkie możliwe strony. Postanowiłam się ogarnąć, więc szybkim krokiem poszłam do łazienki. Po piętnastu minutach, które ciągnęły się w nieskończoność, udało mi się rozczesać supły. Skierowałam się do szafy. Po zastanowieniu, wybrałam to:




Taak. To jest to! Idealne na piątek. Przynajmniej do szkoły, bo znając Mię, pewnie wieczorem pójdziemy na jakąś imprezę.
No, więc skoro zostało mi sporo czasu..zadzwonię do Jusa.
Poczta głosowa, świetnie.
Powtórzyłam tę czynność jeszcze kilka razy, a potem pomyślałam, że jeszcze śpi, u takich chłopaków to chyba normalne, zresztą co mu za różnica jeśli spóźni się na lekcje.

Justin's POV:

Wstałem chyba o piątej. Wiedząc jak wyglądam szybko ruszyłem do łazienki i tak jak myślałem, zobaczyłem podkrążone oczy, rozwaloną fryzurę i opadające powieki. Wyjąłem różne kremy z kosmetyczki, którą zostawiła tu moja mama. Nasmarowałem nimi twarz, tak aby wyglądała w miarę znośnie. Potem udałem się do garderoby i nie zastanawiając się powolnym ruchem rzuciłem wybranymi ubraniami na łóżko.
Skierowałem się do lustra i widok mnie zadowolił, ponieważ już nie wyglądałem jak zombie tylko bardziej jak...ja:






No dobra, trochę zgłodniałem. Zszedłem na dół, do kuchni i chciałem zrobić tosty, kiedy powstrzymał mnie dzwonek. Wziąłem telefon do ręki i momentalnie go odłożyłem, widząc kto dzwoni. Nie mogę się do niej zbliżać, ani z nią rozmawiać. To będzie trudne, ale nie mogę tego robić. Dzwoniła jeszcze kilka razy, ale nie odbierałem.
Po zjedzeniu moich tostów z dżemem, z niechęcią poszedłem do samochodu.

Mila's POV:

Wysiadłam z samochodu przyjaciółki, z szerokim uśmiechem, myśląc, że już niedługo zobaczę się z Jusem.
Ruszyłam w stronę drzwi wejściowych budynku, gdy zobaczyłam ich. To właśnie przyjaciele Justina, którego akurat nie ma z nimi. Podobno są groźni, ale skoro Justin nie jest, to może oni też nie. Zaraz się przekonamy.
-Mila!
-Huh?
-Co ty robisz??
-Idę pogadać z...nimi.-Wskazałam lekko głową w stronę chłopaków.
-Ale oni..lepiej nie.
-Daj spokój. Idź już, spotkamy się w środku.
-Jak chcesz, ale jeśli ktoś znajdzie twoje nieżywe ciało za szkołą to, to nie moja wina.-Podniosła ręce w    geście obronnym.
-Okej. Mi pasuje.-Popchnęłam ją w kierunku drzwi, a ja skierowałam się w drugą stronę.
Nie wiem czy to dobry pomysł,ale jestem już tak blisko, więc co mam do stracenia? Dotknęłam lekko ramienia jednego z nich i zaraz potem wywróciłam go, robiąc przy tym unik od ciosu, który chciał mi zadać.
-Oh, przepraszam...-Włączył mi się instynkt opiekuńczy. Nawet nie wiem czy jest coś takiego..-Nie chciałam.
-Wow! Chłopcy, znowu się biliście?!? Kto go powalił?!?-Krzyknął z uśmiechem biegnący w naszą stronę, moim zdaniem jeszcze dzieciak. 
Reszta "grupy" odsunęła się pokazując mnie. Oczywiście zawstydziłam się i odruchowo spuściłam głowę.
-C..co? Ona? Dziewczyna?-Jąkał się z jeszcze większym uśmiechem, nie mogąc w to uwierzyć.   
-Taaaak.-Odpowiedzieli głośno i wyraźnie do młodszego kolegi, a potem wybuchnęli głośnym śmiechem.
Kiedy 'napastnik' się podniósł odsunęłam się trochę, bo szczerze mówiąc trochę się bałam.
-Spokojnie, nic ci nie zrobię.-Zapewnił mnie.
Poniosłam głowę.
-Chciałam tylko spytać, czy wiecie gdzie jest Justin?-A zresztą nieważne, sama go poszukam.
-Nie,nie,nie poczekaj chwilę. Ty znasz Justina, czy jesteś jedną z tych, które desperacko pragną się z nim umówić?
-Znam go i nie, nie chcę się z nim umówić. Mam jego numer i..bluzę, którą zostawił...u mnie.-Znowu się zawstydziłam, wiedząc jak to brzmiało i co sobie pomyślą. 
-Ahaaa....-Wyszczerzył się, za co trzepnęłam go w ramię.-Ała, za co?
-Nie był u mnie z 'tego' powodu!
-Dobra, dobra. Nie wiemy gdzie jest, ale spróbujemy go znaleźć.
-Dziękuję.-Postanowiłam trochę zmienić temat.-Nie wiem czy się znacie, ale to prawdopodobne. Mój brat nazywa się Leon Miller.
-C..co?!
-To co słyszałeś. Więc się znacie?
-Tak. Gra ze mną w drużynie. Przyjaźnimy się, a przynajmniej kiedyś tak było.
-Kiedyś?
-No wiesz, od jakiegoś czasu tu nie przyjeżdża.
-To dlatego, że był zajęty przeprowadzką.
-Ale, to znaczy, że już nie będzie z nami grał?
-Będzie.
-To gdzie on się przeprowadził?
-Tutaj.
-Mówisz poważnie?!
-Niee, skąd. Wzięłam się tu znikąd i opowiadam bzdury. Jasne, że mówię poważnie!
-No to przynosisz świetne wieści! Trochę się nacierpiałem żeby je zdobyć(śmiech), ale było warto.
-Ooo. Gdzie moje maniery? Jestem Mila.
-Matt.-Reszta też mi się przedstawiła i dowiedziałam się, że Jaxon to brat Jusa.
-Dobra muszę już iść na lekcje. Paa!-Pomachałam im na pożegnanie i odeszłam.

Matt's POV:

-Do zobaczenia!-Odmachaliśmy jej i.. wróciliśmy do rozmowy.
-Noo..chłopaki, trzeba zadbać o nową 'znajomą' Justinka(śmiech)
-Ładna i umie się bronić. Chyba wiemy czemu ją wybrał.
-Chyba?
-Dobra, na pewno wiemy.
-Ale swoją drogą, gdzie do cholery jest Justin?!?
-Może jest chory?
-Chory?? No błagam on? CH-O-R-Y ??
-Trzeba z nim pogadać.


I jak wam się podobał? Miał być dłuższy, ale musiałam go dodać! Chcę was jeszcze raz przeprosić!
Postaram się dodawać rozdziały co tydzień.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

5 komentarzy: